goraco
tak sie sklada, ze jestesmy na pustyni... moze nie koniecznie tak do konca, ale poniekad. a mianowicie jestesmy w Jaisalmerze - miasto wypadowe na camel safari, niedaleko jednostki wojskowej, w okolicach, gdzie w niedalekiej przeszlosci Indie przeprowadzily kilka prob nuklearnych. wiec zasadniczo ciekawie. slonce niezle opala, ludzie juz nas rozpoznaja na ulicach (jestesmy tu 3 dni).
znalezlismy sie tu z Jodhpuru, gdzie spedzilismy 2 dni. calkiem fajne miasto, niezly bazar. nie taki dla turystow, ale dla lokalesow - przyjemnie. poza tym odnosze wrazenie, ze patrza na nas z pewnym uznaniem, gdy staramy sie jesc to co oni - mistrzowska byla chilli pakora --> cala zielona papryka otoczona w ciescie, smazona na glebokim oleju. ostre, ale niezle...
zasadniczo to sie niewiele dzialo, przez ostatnie dni. zrobilismy sobie maly czilaut - moze troche szkoda, ze nie na plazy na Goa tylko na pustyni, ale piachu tu tez nie brakuje.
a! jak bylismy w Jodhpurze, odkrywajac rozne okolice udalismy sie w dziwna ulice, gdzie po jakims czasie otoczyla nas banda dzieciakow domagajaca sie zdjec. jakies jedno czy dwa zapodamy teraz, ale w sumie wyszlo nawet ciekawie.
dzis mamy pociag do Delhi: bagatela 18 godzin (przynajmniej, bo sie lubia spozniac) oraz 921 km...
do zo...
3 Comments:
fajnie! Zdjecia dzieci suuuper! Czekam na reszte z zapartym tchem:)
pociąg do zoo?
Sqtr zawsze chcieles koleja transsyberyjska, wiec jest jakis przedsmak :) qcz
Post a Comment
Subscribe to Post Comments [Atom]
<< Home